...
Są ludzie, którzy słowem potrafią dotknąć duszy. Są
ludzie przeszywający na wskroś. Są treści, które czytasz i słyszysz oddech i
głos. Są w końcu autorzy, którzy nie słowa, a dotyk dają palcem swojej twórczości.
Od razu zaznaczam, że dotyk ten nie jest zawsze przyjemny - czasem pali jak
ogień, czasem boli jak wdepnięcie w tłuczone szkło, czasem mrozi na wskroś. Ale
zawsze Go czujesz. Zawsze mocno i wyraźnie. Zawsze jest. Pomimo, że słowo, że
poezja.
Ja przez ostatni tydzień zgłębiałam miłą sercu
twórczość Kai Kowalewskiej. Dotarły do mnie trzy pozycję z dedykacjami -
Melanżcholie, Play Listy oraz Niebospiecznik. Kaję poznałam on-line poprzez jej
profil facebookowy “chaos i inne piętra” a także wymieniając z nią wiadomości -
sama również od wielu już lat piszę wiersze. Chciałam poznać osobę, która nie
tylko myśli podobnie do mnie ale też ma podobny styl pisania i
odczuwania/odbierania otaczającego nas świata. W wymienianych z Kają wiadomościach
zawsze płynie ciepło i uśmiech dłoni pędzących za literami po klawiaturze - a
może przed? Nie wiem, nigdy nie widziałam jak Kaja pisze… Ona, również jako
osoba z wykształceniem polonistycznym i ogromną wiedzą, potwierdziła mnie jako
dobrego poetę - dostałam zwrotną odpowiedź, że dobrze piszę, że ciekawie piszę,
że mam oryginalny, dobry, ciekawy styl. Wsparła mnie też w chorobie szczerą
rozmową, śląc mi kawałek swojego chaotycznego serca do poduszki gdy wycierałam
o nią łzy. Jaką mamy relację? Nie częstą, choć chciałabym więcej - jeszcze nie
osobistą, choć umawiamy się na spotkanie w Łodzi, gdzie mieszka. Poetycką - bo
tylko pisząc z drugim poetą można pisać “po swojemu” i być zrozumianym.
Ale wróćmy do książek, które mnie poruszyły. Zaczęłam
lekturę od powrotu do Chaosu, który był pierwszy, najważniejszy - którym Kaja
zaszumiała. Chciałam sobie przypomnieć Jej sposób widzenia świata oraz
przelewania go na papier.
Później wczytałam się w Melanżcholie. Pełne
wspaniałych miniatur twórczych - smakowałam powoli, zatrzymując się na każdej.
Bo tak pisze Kaja - macha Ci przed nosem wielkim znakiem STOP przed oczyma i
nie ma odwrotu, musisz się zatrzymać na przerwę na zadumę. Na myślenie. Na
chwilę patrzenia w herbatę, ścianę, okno… Bo jest świeżo malowane serce…
Melanżcholie mają mnóstwo twarzy. Co forma to twarz a form mnóstwo - znalazłam
tam i prozę poetycką i sentencje. Przeczytałam też mnóstwo pięknych miniatur
mówiących więcej niż tysiące słów kilkoma tylko użytymi w treści. Były też
myśli pisane kredą oraz fotografie wydarte wprost z otaczającego autorkę Chaosu….
cudnie było… po przeczytaniu poszłam zrobić już trzecie kakao - bo czytałam
długo, ale ciągiem, jedna strona za drugą bo tak mi się pięknie łączyły.
Później udałam się na spotkanie Lei - to główna
bohaterka pierwszej książki Kai - “Play listy, czyli nie wszystkie fobie są o
miłości”. Tu zatrzymałam się na dłużej. Na 4 dni. 4 dni histerii, zaburzeń,
zagubień, za-marzeń, zamyśleń oraz kieliszki wina. Ciągle pisało do mnie Echo
Serca. Krzykiem myśli, łzami pożądania, ciałem oddechu, tęsknotą spojrzeń i
życiem - codzienną walką w chaosie o lepsze wczoraj i dobre dziś. Żeby być.
Choćby jakoś ale TU. Śmiałam się, płakałam, serce mi drżało i dłonie gdy
chciałam przytulić Leę do duszy. Piękna książka przy której czas nie miał dla
mnie znaczenia, wsiąkłam na Amen - Bóg zapłacz. Nie chciałam by ktokolwiek mi
przeszkadzał. Obecność - dziękowałam Losowi za te dni L4 - od rana do 15 mogłam
czytać bez skrępowania, że olewam MM (skrót od mój mężczyzna, który zapożyczam
z bloga www.simplicite.pl - bardzo zmyślnie jego autorka stworzyła ten
przydatny skrócik, swoją drogą blog też polecam - morze inspiracji) - trzeba
było tylko czasem ogarnąć obiad, sprzątnąć coś albo uruchomić pranie aby pralka
robiła swoją misję - ale to były przerywniki aby się poruszać i zejść z fotela,
krzesła, podłogi i poruszyć trochę ciało - dla zdrowia, bo dbać muszę…
Nie umiem wam opowiedzieć Kochani Niebospiecznika.
Brakuje mi rąk na literach, brakuje mi klawiatury oraz spójnych myśli
sklejonych w słowa. Posłużę się więc gotowym opisem ze strony Wydawnictwa
Novatorja:
„nie jestem
ani z piekła
ani z raju
szukam nieba
po drugiej stronie ziemi”
„Niebospiecznik” Kai Kowalewskiej to niezwykła książka
poetycka, podróż po ulicach miasta i nieba. Ulice i skrzyżowania stają się
miejscem walki dobra ze złem. Wierszami płynie masa, maszyna, miasto i miłość.
To tutaj spotyka się sacrum z profanum, anioł z diabłem. Dodatkowym elementem
są niebospieczne fotografie zawarte w tomie. Przyciągają, zatrzymują,
hipnotyzują wzrok i elektryzują duszę.
Po lekturze napisałam kilka słów podziękowania do Kai
Kowalewskiej. Za Piękno, za Słowa, za Prawdę oraz za Odwagę płynącą z Jej
twórczości oraz wsparcia. Podziękowałam też za Serce - bo w twórczości Kai jest
go mnóstwo. Cieszę się, że mogę mówić, że to moja Znajoma - jeszcze taka on-line,
jeszcze bez spojrzenia, dotyku i głosu ale już bliska - wierzę, że niebawem
zgram z Nią harmonogram mojego chaosu i zejdziemy się w jakiejś łódzkiej
kawiarni na spotkanie poetyckich dusz w chmurach któregoś nieba radości słów.
Kolejny dzień. Poranek. Południe. I to Przed i Po. I
Pod. I Wieczór. Wieczorek taki. I Noc. Ciemna. I Wszystko choć Nic tylko widać
przykryte czarnym koNOCem. I różowy Księżyc. Śpiewa mi. Trzy strony dalej.
Jestem.
Zaczynam wracać do pisania. Swojego. Odważnie. Otwieram
Zeszyt. Z błękitem nieba na piórze. Odważnie. Bo życie jest Dziś. Nie wiem
Jutro. Czuję...
Dziś dostałam igłę i zszyłam płótno pasji. Znów jest
całe. Jeszcze piękniejsze niż Przed. Czytam siebie. Uśmiechem. Bez I.
Nigdy więcej nie pozwolę by Ktoś bolał moje wiersze.
Może odłożę w końcu i wydam z pomocą Kai swój tomik. Jak mi się uda na pewno
się tu pochwalę.
Tu można zamówić poezję i książki Kai - ja poluję na
nową książkę Kai “Siedem grzechów głuchych” - może Autorka mi ją podaruje na
spotkaniu z dedykacją - bardzo na to liczę, bo chciałabym już tak nie pocztą
ale dłoń w dłoń i serce w serce twarzą w twarz…
Dobrego dla Was - od serca polecam poezję, nie tylko
Kai Kowalewskiej ale tak w ogóle, taką na jaką macie chęć - poezja porusza w
sercu struny wrażliwe…
Ewelina