Dzień dobry Wszystkim,
ostatnio nie miałam najlepszego czasu – byłam jakaś odrętwiała, nieobecna. Czułam się potwornie zmarnowana i niezdolna do niczego. Od kilku dni jednak walczę o zmianę podejścia. To chyba brak słońca negatywnie na mnie wpłynął – uznałam, że najwyższa pora na zwiększenie suplementacji witaminy D – to jej niedobór często wpływa na spadek samopoczucia w chłodne jesienne dni.
Zmniejszyłam też do minimum spożywanie słodkości – to proste, wystarczy nie kupować słodyczy aby ich nie jeść. Zmieniłam słodycze na owoce: gruszki, jabłka, mandarynki. Częściej gotuję też kompot z mrożonych owoców. Maliny, truskawki, wiśnie, porzeczka i jabłko to fantastyczna kompozycja, którą bardzo polecam. Czasem też robię sobie lemoniadę z wody mineralnej, cytryn, pomarańczy i mięty (mam prosto z doniczki). Oprócz tego opracowałam sobie ramowy plan codziennej rutyny. Zdecydowanie poprawia mi nastrój, gdy mój dzień jest uporządkowany. W chaosie czuję się niepewnie i wpadam w prokrastynację – stan, w którym wykonanie ważnych czynności odkładamy cały czas na później i tak naprawdę nie robimy nic. To niebezpieczny i smutny stan, który z czasem może przerodzić się w lęk przed działaniem, a nawet depresję. Po prostu osoba zaczyna widzieć piętrzące się przed nią zadania, które się mnożą i zaczyna podejmować decyzję o niedziałaniu czując, że nie da sobie z niczym rady. Jedynym lekarstwem na taki stan jest robienie czegokolwiek, choćby czegoś prostego. To może być choćby umycie naczyń, nastawienie prania, wyprasowanie ubrań, spacer z psem. Kiedy działamy, najpierw nawet niepewnie i z nerwami, z czasem zaczynamy czuć się coraz lepiej bo na liście zadań do zrobienia możemy odhaczać kolejne zadania.
Odpowiednie porządkowanie działań od ważnych i pilnych, aż do nieważnych i niepilnych znacznie ułatwia życie. Niezbyt długa lista zadań bardzo pomaga podjąć działania nawet w momencie niechęci do robienia czegokolwiek, a satysfakcja z realizacji kolejnych podpunktów listy pomaga utrzymać się w radosnym stanie poczucia, że COŚ robimy i JAKOŚ działamy. Mi największą frajdę sprawia spojrzenie na listę zadań całkowicie pokreśloną – znaczy to że zrobiłam wszystko co zaplanowałam na dany dzień i mam chwilę dla siebie – od kilku dni staram się ją przeznaczać na ćwiczenia pod okiem Ukochanego, serial który lubię, herbatę i rozmowę z Rafałem albo lekturę czy to ciekawych artykułów, czy dobrej książki. Codzienny, przewidywalny plan dnia daje mi poczucie bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju. Wiem, że mój dzień jest poukładany i wypełniony zajęciami. Dzięki temu nie mam czasu na odrętwienie czy dziwne myśli kłębiące się w głowie kiedy człowiek nie do końca wie co ze sobą zrobić. Teraz na przykład jest pora pisania dla Was artykułu i właśnie to robię. Jestem już po ćwiczeniach i miłej herbacie z moim mężczyzną. Po napisaniu artykułu mam w planach zabawę z naszym Uszakiem. Swoją drogą ten mały Jegomość ostatnio przestał gubić futro i nabrał apetytu. Musimy go pilnować, aby przypadkiem nie przytył. Króliki mają skłonność do tycia i dlatego trzeba je regularnie ważyć i ograniczać nadmierne jedzenie. A co do futra – trochę martwimy się o nadchodzącą zimę – skoro Uszek już teraz gromadzi futro, mało się go wyczesuje i mało leci to kto wie, może tegoroczna zima będzie naprawdę mroźna? Czas oczywiście pokaże jak będzie ale mamy z Rafałem takie przemyślenia, że może nasz zwierzak wyczuwa jak to będzie tego roku. Królik to też niezły terapeuta – nie narzuca się, ale jest, zwłaszcza wieczorem, kochanym małym przytuliskiem, który rozdaje buziaki i mocno się tuli. Właśnie przyszedł więc pora na dziś się pożegnać.
Dobrego dnia dla wszystkich czytających i serdeczności,
Wasza Ewelina