Dzień dobry Kochani,
piszę do Was po pierwszym
intensywnym tygodniu w nowej pracy. Chciałam się z Wami podzielić wrażeniami i
nie tylko… ale to w dalszej części postu. Zacznę więc od tego, że zostałam
bardzo ciepło i pozytywnie przyjęta – nie czułam się odebrana jako gorsza mimo
iż nie ukrywam swojej niepełnosprawności. Moja bezpośrednia przełożona Pani
Ania okazała się fantastyczną osobą, która wykazała ogromną wyrozumiałość i
troskę podczas naszej rozmowy na temat moich ograniczeń – lęków, stomii,
problemów z kolanem i charakterystyki choroby. Trochę się stresowałam przed tą
rozmową. W firmie, w której pracuję konieczne jest poinformowanie
bezpośredniego przełożonego o specyfice swojej choroby, by ten wiedział co może
się wydarzyć i aby w razie potrzeby umiał pomóc. To dla mnie bardzo ważne, że
zostałam wysłuchana i zrozumiana. Poczułam też, że moja Szefowa naprawdę we
mnie wierzy i że mogę liczyć na jej pomoc w każdej chwili. Cieszę się też
bardzo ze znajomości z Paulinką – dziewczyną, którą zastąpiłam na stanowisku. Wymieniłyśmy
się numerami telefonów :) Paulina napisała mi ściągawkę z najważniejszych
czynności, które obejmują moje obowiązki i również mimo awansu obiecała pomóc
mi dopóki się nie wdrożę we wszystkim. Obecnie uczę się ludzi – w firmie
pracuje sporo osób i chcę choćby ich powoli po wyglądzie kojarzyć. Nie martwię
się jednak tym, że nie od razu spamiętam ich imiona, to niemożliwe w tak
krótkim czasie. Jestem pod wrażeniem, bo dawno nigdzie nie czułam się tak
spokojnie. Nie mam też problemu z godzinami pracy, bo zostały one dopasowane do
moich potrzeb. Lucjan też nie robi obciachu. W pracy siedzi cicho, woreczki dobrze
się trzymają, spray którego używam w toalecie, gdy muszę wypróżnić woreczek
spisuje się wzorowo – zostawiam za sobą piękny waniliowy zapach. Jest dobrze, a
wierzę, że z każdym dniem będzie tylko lepiej.
Pogoda w ten weekend się nie
spisała – zapowiadane słońce i rozpogodzenie póki co się nie pokazało. Szkoda,
bo jakoś tak trudno zebrać się w sobie rano, by wstać i działać na pełnych
obrotach. Postanowiliśmy z Ukochanym przywołać trochę kolorów złotej polskiej
jesieni. I to właśnie to drugie COŚ, czym chcę się z Wami podzielić. Jest to
przepis na leczo w wersji mojej babci. Podam ilości składników na porcję dla
dwóch osób – ale tak naprawdę ich ilość
można modyfikować dowolnie. I za to bardzo lubię to danie.
LECZO BABCI IRENKI – moje LECZO
ZŁOTEJ POLSKIEJ JESIENI
Składniki:
- 1 pojedyncza pierś z kurczaka
- 2 średnie marchewki
- 1 średnia cebula
- 1 papryka czerwona
- 1 mała puszka kukurydzy
- keczup
- przyprawa do dań chińskich
- ryż
Wykonanie :
Najpierw szykujemy warzywne
składniki - marchewkę kroimy w talarki, cebulkę siekamy drobno, paprykę kroimy
w drobną kostkę i odsączamy kukurydzę. Mięso drobiowe kroimy w kostkę i wrzucamy
na patelnię z małą ilością oleju i lekko rumienimy. Trwa to około 5 minut. W
tym czasie na patelni ląduje również cebulka – powinna się delikatnie
przeszklić. Po tym czasie wlewamy na patelnię wodę i wrzucamy marchewkę –
całość przykrywamy i dusimy na niewielkim ogniu około 20 minut. Po upływie tego
czasu dodajemy na patelnię paprykę, kukurydzę i keczup – ja używam pikantnego.
Dolewamy też na patelnię ponownie nieco wody, bo podczas podduszania spora
część z pewnością wyparowała. Do całości wsypujemy na patelnię przyprawę do dań
chińskich i całość mieszamy. Na koniec wszystko wciąż podduszamy pod
przykryciem przez około kwadrans – oczywiście w szybszej wersji można sos
zagęścić wsypując łyżeczkę mąki, ale ja wolę odczekać aż sos odparuje i
naturalnie sam zgęstnieje. Gdy sos jej gotowy przygotowuję ryż – porcję gotuję
wedle instrukcji na opakowaniu. Tu mamy dwie możliwości – można ugotowany ryż
wrzucić na patelnię i wymieszać z sosem, albo rozłożyć ryż na talerzach i na
wierzch dać sos – ja preferuję ten drugi sposób, bo ładniej prezentuje się na
talerzu, ale wybór sposobu podania pozostawiam Wam.
W tym daniu znajdziemy wszystkie
kolory jesiennych liści – żółty, czerwony, pomarańczowy… i pikantną nutę
rozgrzewającą żołądek i serce. Feeria barw na talerzu z pewnością przywoła
uśmiech na waszych twarzach. Modyfikujcie przepis do woli, zgodnie ze swoim
smakiem i wyobraźnią.
Korzystając z okazji pozdrawiam
serdecznie ze Stolicy babcię Irenkę, która często w domu szykowała mi to pyszne
danie.
Uściski i smacznego wszystkim,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz