niedziela, 8 października 2017

Nowe wyzwania

Witajcie,

piszę dziś do Was chcąc podzielić się swoją radością – udało mi się dostać pracę. Na rozmowie, o której już Wam pisałam wypadłam jak się okazało, bardzo dobrze i firma zdecydowała o zatrudnieniu właśnie mnie. Zaczynam pracę od jutra. Trochę się stresuję, lecz mocno wierzę, że wszystko  będzie dobrze. Z nerwów jednak trochę boli mnie brzuch i Lucjan nieco częściej się wypróżnia, więc częściej niż zwykle bywam w toalecie. Głównym źródłem stresu jest fakt, że na tym stanowisku potrzebny jest język angielski, a ja mimo iż sobie całkiem nieźle poradziłam na rozmowie nie czuję się zbyt pewnie w mowie. Cieszę się jednak, że mam obok siebie dobrych ludzi, którzy nieco mi pomogli – kuzynka wsparła w poszukiwaniu potrzebnych zwrotów, a dodatkowo ogromnie pomogła mi moja była anglistka ze studiów, abym  miała przydatne ściągawki na start, gdybym ze strachu zapomniała co i jak mam powiedzieć.

Ten tydzień przed pracą był zakręcony – musiałam zrobić zakupy, bo w moim miejscu pracy obowiązuje określony dress code: spódnice do kolan, koszule, legginsy czy eleganckie stonowane swetry, buty bez odsłoniętych palców. Nie wolno przyjść do pracy w dżinsach czy t-shircie, a ja tego typu ubrań, które są wymagane nieomal nie posiadałam. Jak się domyślacie zwyczajnie nie były mi potrzebne. Trudno było dobrać zwłaszcza legginsy – nie wiem czemu teraz panuje trend by miały one wysoki stan, co w przypadku woreczka, który może się napełnić i w ogóle w moim przypadku nie wchodzi w grę. Na szczęście po poszukiwaniach udało mi się znaleźć eleganckie legginsy z niskim stanem, dzięki którym będę się mogła czuć komfortowo w miejscu pracy. 

Musiałam też na spokojnie zrealizować swoje zlecenie na sprzęt stomijny – zabawnie się złożyło, że po czasie gdy miałam komplikacje teraz wracam do firmy, którą stosowałam prawie 3 lata i znowu worki tej marki się sprawdzają. No może nie zawsze, bo czasem gdy wypróżnienie jest zbyt gęste worek mi „wybija” i treść podcieka na skórę, ale nie jest to aż tak częste i takie wybicie może się zdarzać bez względu na to jakiej marki woreczek akurat mam, a wierzcie mi przetestowałam wszystkie dostępne marki. W sklepie medycznym jednak nie mieli ilości worków na trzy miesiące i dostałam tyle, ile było, a reszta dotrze kurierem. Trochę się martwię, o której będzie chciał przyjechać kurier, ale mam nadzieję, że uda mi się z nim telefonicznie dogadać.



Czuję się gotowa podjąć to wyzwanie, wierzę, że wszystko będzie dobrze, a Lucjan będzie grzeczny.

Proszę, trzymajcie za mnie kciuki.


Ślę Wszystkim pozdrowienia, Ewelina.

1 komentarz: