Witajcie,
dziś pisze mi się trochę trudniej do Was. Starałam się o pracę w
jednej ze znanych Fundacji. Proces rekrutacyjny nie był krótki, byłam tam na
dwóch rozmowach. Wydawało mi się, gdzieś w głębi serca, że się podobam i będę
tym szczęśliwym Wybrańcem, który będzie ramię w ramię z innymi niósł uśmiech
chorym dzieciom. Przyznam, że wiązałam wielkie nadzieje z tą pracą.
Niestety, los chciał inaczej. Trudno jest ponieść taką porażkę.
Chciałabym zrozumieć, co zrobiłam czy powiedziałam nie tak. Napisałam nawet wiadomość
mailową z zapytaniem. Liczę na to, że mi odpowiedzą, abym mogła uczyć się na
popełnionych błędach. Bo chyba jakieś musiałam popełnić, skoro wybrano kogoś
innego.
Gdy patrzę na Lucjana wydaje mi się, że to on jest powodem, dla
którego nie dostałam pracy. Nie pierwszy już raz ktoś szuka osoby
niepełnosprawnej – ale wiecie, jak to jest – tak, żeby ta osoba NIE BYŁA ZA
BARDZO niepełnosprawna. A ja mam Lucjana, przetoki, Crohn’a i chore kolano. Chyba
za dużo... pewnie JESTEM NIEPEŁNOSPRAWNA ZA BARDZO. Ah. Albo brakuje mi
perfekcyjnej znajomości języka angielskiego. Trudno jest przełknąć gorycz
takiej porażki, kiedy wszystko wydaje się układać i do siebie pasować w
układance życia.
Przyznam Wam szczerze, że odbyłam już duuużo rozmów i wciąż nie
znalazłam miejsca dla siebie. Niektórzy mówią wprost, że chcą ludzi bardziej
dyspozycyjnych, bardziej elastycznych, bardziej… po prostu zdrowych. Niektórzy
nie mówią nic, po prostu odprawiają z kwitkiem – choć rozmowa kwalifikacyjna
zdaje się iść dobrze i już już czujemy, że nas wybiorą. Raz się zdarzyło nawet,
że zatrudniono osobę z gorszymi kompetencjami, ale w pełni zdrową.
Nie poddaję się jednak. Nie chcę utknąć na rencie skoro czuję się na
siłach, by pracować. Będę dalej pisać listy motywacyjne i rozsyłać swoje CV –
Warszawa przecież jest dużym miastem i musi mi się udać znaleźć pracę, w której
będę mogła się realizować w pomocy innym i jednocześnie cieszyć się tą pracą.
Dlatego biorę się w garść i działam. Wciąż walczę idąc drogą przed siebie – i
wierzę, że dotrę do celu i uda mi się ułożyć sobie życie w tym wielkim mieście.
A Wy jakie macie doświadczenia z poszukiwaniem pracy? Napiszcie, chętnie
poczytam Wasze historie. Jeśli macie dla mnie jakieś rady, za nie też będę
wdzięczna.
Oj, Lucjan daje znać, że pora go nieco wypróżnić, więc się żegnam.
Do przeczytania,
Wasza Ewelina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz