piątek, 14 lipca 2017

Wycieczkowo

Witajcie!

Mój Ukochany pracuje jako serwisant. W związku z tym czasem wypada mu jakiś wyjazd w Polskę - czy to na naprawę, czy wymianę urządzeń. Ja póki co nie pracuję więc w miarę możliwości wykorzystuję takie sytuacje i towarzyszę mu. Tak było i tym razem. Pojechaliśmy do Świdnika. Prognozy pogody nie były zachęcające, ale praca to praca, a klient nie może czekać – naprawa jest pilna. Droga z Warszawy do Świdnika jest piękna – naoglądałam się mnóstwa zieleni – drzewa, krzewy, kwiaty, pola. Bardzo lubię podróżować po Polsce samochodem i zachwycać się widokami zza okna. Lucjan tego dnia był bardzo grzeczny – wypróżnił się rano, a później siedział cicho i grzecznie pod koszulką i mi nie przeszkadzał.


Dotarliśmy na miejsce po około 4 godzinach. Świdnik przywitał nas ponad trzydziestostopniowym upałem. Zazwyczaj gdy Narzeczony idzie na naprawę, ja zostaję w samochodzie z książką bądź gazetą. Tym razem to było nierealne. Słońce za bardzo dawało się we znaki.  Na szczęście naprzeciw miejsca docelowego była galeria handlowa. Postanowiłam tam miło spędzić czas – przy okazji zrobiłam małe zakupy – trochę z nudów, a trochę, żeby skorzystać z promocji i kupić kilka potrzebnych mi rzeczy. Lucjan zachowywał się wzorowo – nawet nie burczał głośno i nie było go widać.

Droga powrotna była mniej sielska. Po drodze wpadliśmy w burzę. Straszną. Zza szyb samochodu właściwie nie było nic widać. To była ściana deszczu i porywisty wiatr. Na szczęście Rafał jest dobrym kierowcą i przejechaliśmy bezpiecznie. Choć ja się trochę stresowałam. 


W drodze powrotnej w sumie przejechaliśmy przez aż 4 burze – z upału ponad 30 stopni temperatura spadła do 22-24 – na szczęście worek trzymał się dobrze i nie było żadnych problemów z klejem ani ze skórą. Mimo gwałtownych zmian pogodowych wyjazd był dla mnie miłą przyjemnością i oderwaniem się od codzienności. A z wycieczki przywieźliśmy sobie coś dobrego na spróbowanie. Bo jak przejechac obojetnie przez Ryki gdy tam takie smaczne rzeczy produkują.




Uściski dla Was,

Ewelina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz