Cześć Kochani,
wakacje w pełni. Pewnie niejedno
z Was ma zwierzaki w domu i stajecie przed dylematem co zrobić, kiedy trzeba
gdzieś wyjechać. Tym bardziej jeśli chodzi o króliki. Podzielę się z Wami moim
doświadczeniem i podpowiem jak podróżować z Uszakami.
Oczywiście najlepiej jest jeśli
macie możliwość nie stresować zwierzaka podróżą i zostawić go w domu pod opieką
najbliższych, których Uszak dobrze zna. Uważam, że to optymalne rozwiązanie dla
niego. Musicie się tylko liczyć z tym, że jeśli wyjazd jest dłuższy niż tydzień,
po powrocie Uszak będzie potrzebował kilku chwil, aby przypomnieć sobie Wasz
zapach i na początku może reagować na Was nieco lękliwie. Po prostu „ten typ
tak ma”. Nie ma potrzeby się niepokoić. Po maksymalnie 2-4 dniach zwierzak
zacznie już zachowywać się wobec Was po staremu. Trzeba tu nadmienić, że
niektóre króliki w ogóle nie mają problemów tego typu i od razu rozpoznają
swoich właścicieli, na których reagują radosnym podskakiwaniem i bieganiem – tu
nie ma reguły, każdy królik jest inny.
Druga opcja to pozostawienie
Uszaczka w specjalnym hoteliku dla zajęczaków i gryzoni. W każdym większym
mieście można znaleźć takie miejsce. Oczywiście warto wcześniej je odwiedzić i
sprawdzić, czy pracują tam ludzie, którzy znają potrzeby tego gatunku i
potrafią je wszystkie zaspokoić, a także zareagować gdyby wydarzyło się coś
niepokojącego. Sama mam schowaną w wiadomym miejscu wizytówkę sprawdzonego
hoteliku o wdzięcznej nazwie Susełek. Takie rozwiązanie kosztuje średnio 30-50
zł za dobę. Sama jednak póki co nie korzystałam z tej usługi. I tu docieramy do
kolejnego punktu…
Trzecia opcja to zabranie
zajęczaka ze sobą. Nasz królik jeździ zawsze z nami. To jednak nie jest proste
doświadczenie dla tak lękliwego stworzenia, dlatego trzeba zapewnić zwierzęciu
maksymalny spokój i komfort:
- do bagażnika wsadzamy klatkę
naszego ulubieńca z jego miseczkami, zabawkami, kuwetą, poidłem i wszystkim, co
nasze Uszy znają, bo czują się dzięki temu pewnie i bezpiecznie,
- królik powinien mieć przewiewny
transporter dobrej jakości. Co ważne – duży na tyle by zwierzak mógł się
swobodnie położyć. Dno wyściełaj starym kocem, ręcznikiem lub chociaż
jednorazowym podkładem higienicznym – poza wygodą, pozostaje kwestia wypróżnień. Do tego trochę siana i
woda w poidełku żeby nasz Ulubieniec mógł się swobodnie posilić i napić,
- spakować trzeba również
króliczą apteczkę: krople przeciw
wzdęciom np. Espumisan, siemię lniane, probiotyk (najlepiej specjalny dla
królików), płyn odkażający rany np. octanisept, sól fizjologiczna, herbatki
ziołowe – rumianek, koper włoski, nagietek; małe sterylne strzykawki oraz
KONIECZNIE specjalistyczną karmę ratunkową gdyby nasz zwierzak ze stresu nie
chciał jeść w nowym miejscu. Znane i polecane to rodi care dra Ziętka bądź herbi
care. Jeśli nasz Milusiński jest w trakcie przyjmowania leków, je również
powinniśmy zabrać ze sobą. Koniecznie weźmy też wszelką dokumentację
weterynaryjną oraz zorientujmy się przed wyjazdem, gdzie w okolicy miejsca naszego
pobytu można znaleźć weterynarza małych zwierząt, który specjalizuje się
również w królikach – to bardzo cenna wiedza w razie jakichkolwiek problemów
zdrowotnych malucha,
- pakujemy też jedzenie
zwierzęcia wyliczone na ilość czasu na jaką wyjeżdżamy, plus drobny zapas na
wszelki wypadek. Warto wziąć ze sobą przysmaki, które nasz milusiński lubi
najbardziej, by ułatwić mu aklimatyzację w nowym miejscu. Wibrys wprost
uwielbia babkę szerokolistną, suszony topinambur i swój zdrowy granulat, który
dostaje jako smaczki. To działa na niego kojąco i szybko zaczyna czuć się
pewnie i dokazywać w nowym miejscu – przede wszystkim psocić :)
- Zawszę biorę też ze sobą
specjalną szczotkę do wyczesywania futra Wibrysa. Trzeba to robić regularnie,
by zwierzę myjąc się nie zjadało za duży swojej sierści.
Dobrze, że kupiliśmy samochód
kombi bo 2/3 naszego bagażu podróżnego zajmują rzeczy Wibrysa. Jesteśmy jednak
odpowiedzialnymi właścicielami i nie wyobrażamy sobie, by nie spakować
wszystkiego, co jest mu niezbędne. Jesteśmy gotowi na każdą ewentualność. Mamy
w planach zakup specjalnych szelek. Jest już po szczepieniu i okresie
kwarantanny poszczepiennej i będziemy mogli brać go na zewnątrz, by mógł
spokojnie wcinać trawę. Noszenie góry od klatki jest bardzo kłopotliwe. Jak
kupimy szelki i spróbujemy zobaczyć co Wibrys na to, zdam Wam relację J To mały dzikus na
noszenie i nie wiem czy da nam zapiąć mu
szelki, ale po cichu liczę na to, że uda mi się przekonać go :)
I na koniec pamiętajcie
#uszynajlepiejmająsięwparze #uszomdobrzewparze – ja obecnie uczę się w pewnym
miejscu pracy – jeśli wyjdzie z tego coś dobrego i zostanę tam na dłużej w
planach mamy adopcję króliczej kastrowanej żonki dla naszego gentlemana.
Serdecznie Was pozdrawiam razem z
moim Pampuchem,
Ewelina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz